"tour de skrzyczne" w wersji lite... czyli efekt małego błędu w systemie nawigacji i bieg norweski z przeszkodami :D
poniżej uboga w słowa, fotograficzna relacja z wypadu... na początek kilka malowniczych obrazków ze szczyrku - miasteczka przepełnionego amatorami białego szaleństwa... my unikamy nartostrad... wybieramy ustronną drogę poprzez las...



przepiękna, mroźna, wypełniona słońcem pogoda... wiatr smagający zimne policzki... i gorąca herbata pośród drzew zimowego lasu...

"chciałabym być leśnikiem... albo - mieszkać w takiej bacówce..."

"w górę i w dół.. dwie różne drogi wiodą..." ostatnie podejście, ostatni zjazd, zakręt w górę, w dół i schodzimy...




ostatni postój i głęboka kontemplacja subtelnej linii koron drzew, wspaniale kontrastujących swym kolorem z otaczającą białą pokrywą śniegu...


już szliśmy w górę, w dół, ponownie w górę... trzeba wstać, idziemy dalej :D choć odpoczynek na zmrożonym śniegu to nie mała przyjemność... schodzimy.

na koniec autoportret - z zaczerwienionymi od mrozu nozdrzami...

lutowy etap "winter mountain running" zakończony ;) bo w górach nie zawsze chodzi o sam szczyt.